Umieramy. Umieramy
z miłości. Łapczywie chwytamy emocje, znajdujemy schronienie w czyichś
ramionach. Mimo wszystko umieramy. Umieramy z tęsknoty, z krwawiącym sercem i
rozbitym życiem. Umieramy szczęśliwi, smakując ukochanych ust, otulając się
ukochanym oddechem. Bez względu na to, czy kochamy szczęśliwie, czy też nie,
zawsze umieramy z miłości. Ja też umieram, Zbyszku. Umieram z miłości.
Chciałam być silna,
chciałam umieć żyć bez Ciebie. Chciałam o Tobie zapomnieć. Wymazać z pamięci
Twoje pocałunki, Twój dotyk, Twoje słowa. Nie potrafię. Nie umiem o Tobie
zapomnieć. Mam pracę, pieniądze, swoje pasje. Jednak nie potrafię żyć bez
Ciebie. Nie widzę sensu w piciu w pojedynkę kawy. Nie chce zasypiać w
samotności. Nie chcę widzieć Cię tylko w snach. Tuż po Twoim wyjściu
zrozumiałam, że bez Ciebie nigdy nie będę szczęśliwa.
I chyba właśnie
dlatego siedzę teraz w pustym przedziale pociągu. Nikt tak jak Ty nie potrafi
mnie wkurzyć. Nikt tak jak Ty nie potrafi też mnie rozbawić. Niczyje usta nie
smakowały tak dobrze jak Twoje. Nikt w życiu nie patrzył na mnie z taką
czułością jak Ty. Tylko Ty skrzywdziłeś mnie w życiu tak mocno, ale tylko Tobie
jestem w stanie to wybaczyć.
Mogę się oszukiwać.
Mogę po raz kolejny w życiu udawać, że jest mi bez Ciebie dobrze. Mogę już zawsze
przed Tobą uciekać. Tylko wiem, że to nie ma sensu. Kiedyś znów byś mnie
dopadł. Znalazł wśród zakłamanych myśli, z pustym sercem, krzyczącym Twoje
imię. Kiedyś nasze drogi ponownie by się skrzyżowały. I wtedy nie potrafiłabym
spojrzeć Ci w oczy. Nie potrafiłabym udawać, że przez ten cały czas byłam
szczęśliwa, że mi Cię nie brakowało. A brakowałoby mi Cię jak cholera. Wiem o
tym, Zbyszku.
I stoję teraz przed
Twoim mieszkaniem. Drżącymi dłońmi naciskam na klamkę drzwi, które poddają mi
się bez oporu. Z salonu dochodzą mnie
dźwięki piosenki Myslovitz, która cały dzień krążyła mi po głowie. Opieram się
o futrynę i patrzę na Ciebie. Leżysz na kanapie z zamkniętymi oczyma. Napinasz
mocno mięśnie twarzy. Między brwiami pojawia się mocna bruzda, którą pragnęłabym
wygładzić pocałunkami.
- Krzysiu, od kiedy
wyszedłeś nic się nie zmieniło. Nie zadzwoniła, nie napisała, nie przyjechała.
A ja nadal ją kocham. Tak jak dwie godziny temu, a nawet mocniej.
- Zmieniło się
Zbysiu.
Zrywasz się na
nogi. Spoglądasz na mnie tym swoim zdziwionym zielonym wzrokiem. Stoisz niczym
słup soli, zupełnie jakbyś nie był w stanie ruszyć żadnym z mięśni. Tak, jakby
praca, którą wykonuje teraz Twoje głośno bijące serce, pochłaniała całą Twoją
energię.
- Madzia, jesteś w
końcu. Pozwól mi teraz wszystko wyjaśnić, pozwól powiedzieć jak bardzo cię
kocham...
- Cii... To nie ma
dla mnie znaczenia. Wiem, że mnie nie zdradziłeś. Wierzę ci. Błagam cię tylko,
nie oszukuj mnie nigdy więcej. Bądź szczery i kochaj. To wszystko.
Szybkim ruchem
znalazłeś się obok mnie. Wpatrujesz się teraz w moje oczy. Ja w Twoich widzę
skruchę i miłość. Delikatnie całujesz mnie w usta. Wtulam się w Twoje ramiona i jedyne czego tak
na prawdę chcę, to czuć ich bliskość już do końca życia. Już na zawsze mieć Cię
przy sobie. Na zawsze być szczęśliwa.
- Madzia, kocham
cię. Kocham najbardziej na świecie.
- Kiedy wyszedłeś,
zdałam sobie sprawę, że nie chcę żyć bez ciebie. Zrozumiałam, że nigdy nie
pokocham już nikogo tak mocno jak ciebie. Jesteś moim oddechem, moim powietrzem.
- Brakowało mi
ciebie. Każda minuta bez ciebie pozbawiała mnie oddechu.
Nie wiem, czy
będziemy ze sobą już zawsze. Nie wiem, czy wytrwamy we wspólnym oddechu. Nie
wiem czy Bóg będzie dla nas łaskawy, ale między nami widać tą Jego Iskrę, która
oświetlać nam będzie każdy wspólny dzień. Nie wiem jak długo będę budzić się
przy Twoim boku. Nie wiem jak długo pozwolisz mi pić kawę ze swojego kubka. Nie
wiem, Zbyszku. Wiem jednak, że zawsze będę Cię kochać. Tak samo mocno jak Ty
kochasz mnie.
Nie czekałam na Twój
powrót, bo tym razem to ja musiałam wrócić, Zbyszku. Teraz wiem, że to Twoich
pocałunków pragnęłam. Marzyłam tylko o Twoim dotyku. To na Ciebie zawsze czekałam, Zbyszku. Jesteś
moim oddechem, tak jak ja Twoim…
_____________________________________________
Witam :)
Widzimy się tutaj po raz ostatni. Przypomnę tylko, że całe opowiadanie dedykowane jest Melody :)
Trochę ciężko rozstać mi się z tą historią, ze Zbyszkiem i Madzią, w szczególności z jej uczuciami.
Dziękuję Wam wszystkim za Waszą obecność tutaj. Dziękuję Wam Wszystkim i każdej z osobna, za każde słowo wpisane w komentarzach. Już nie długo będę mogła zaprosić Was na nowe opowiadanie. Trzymajcie się cieplutko :* I do zobaczenia :)
Pozdrowienia z Miasta Siatkarskich Mistrzów Polski :****