Siedzę na parapecie z kubkiem
herbaty. Za oknem prószy śnieg. W powietrzu unosi się zapach piernika. Zbliżają
się święta. W kącie salonu wesoło migoczą światełka choinki, którą wczoraj
wspólnie ubraliśmy.
Właśnie wyjechałeś do Warszawy.
Spędzić święta z rodziną. Chciałeś zostać w Rzeszowie, ale ja muszę pojechać do
dziadków, a spędzanie kolacji wigilijnej z moimi rodzicami, nie jest najlepszym
pomyłem. Oni od samego początku Cię nie lubili. Twierdzili, że ich córka,
dobrze zapowiadający się architekt, zasługuje na kogoś lepszego niż siatkarz.
Nie wiem dlaczego nie uwzględnili w tym moich uczuć. Moje serce bije przecież w
rytm Twoich oddechów.
Moi rodzice zapomnieli o tym, że
serce nie wybiera. Pamiętam ten dzień, w którym
przyjechałeś po raz pierwszy do mojego domu. Przywiozłeś matce bukiet
białych lilii, których ona tak nienawidzi. Zmierzyła Cię tylko wzrokiem
stwierdzając, że powinieneś dowiedzieć się, jakie kwiaty lubi. Tak jakbyś miał
być wszechwiedzący. Ojciec stwierdził, że siatkarz to nie zawód. A jedynie
chwilowe ‘widzimisię’ bez stabilizacji. Twoja forma też nie jest dla niego
pewniakiem. Każdy kontrakt, nie jest przecież zawierany bezterminowo, więc tak
naprawdę, nie wiadomo, czy za rok będziesz miał pracę. Nie było istotne to, że
jesteś w Reprezentacji, bo przecież na następny sezon może zostać
zakontraktowany nowy trener, który nie powoła Cię do kadry. Siedziałeś wtedy
wpatrzony w nich, ze smutnym zielonym spojrzeniem. Cała pewność siebie, która
biła od Ciebie, ulotniła się gdzieś w trakcie kilku zdań. Na nic zdała się moja
linia obrony, którą wobec nich zastosowałam. Na nic zdało się moje tłumaczenie,
że jesteś jednym z najlepiej rokujących siatkarzy młodego pokolenia. Dla nich,
dwójki lekarzy, liczyły się zupełnie inne rzeczy. Wyszedłeś smutny, delikatnie
całując mnie na pożegnanie.
Wyszedłeś, a w naszym domu
rozpętało się piekło. Usłyszałam, że nie spodziewali się, że jestem aż tak
nieodpowiedzialna. Zapytali mnie, jak ja sobie wyobrażam naszą wspólną
przyszłość. Powiedzieli, że jeszcze kiedyś będę żałować swojego wyboru. Matka
wykrzyczała mi, że kiedyś mnie zostawisz, bo inne rzeczy będą dla Ciebie ważne.
Niczym policzek zabolały słowa, że to zawsze siatkówka będzie ważniejsza ode
mnie. Ojciec włączył się do kłótni i wrzeszczał, że jak my mamy się w
przyszłości dogadać. Ja, wykształcona, oczytana i Ty- siatkarz, dla którego
najważniejsza jest siłownia. Nie rozumieli, że Ty jesteś niezwykle
inteligentnym człowiekiem. Przecież Ty nawet na wakacje zabierałeś ze sobą masę
książek, więcej ode mnie, a nasze rozmowy toczyły się na miliony przeróżnych
tematów. Najbardziej jednak bolało to, że tak naprawdę Cię nie znali, a już
wydali na Twój temat osąd. I nie chcieli Cię bliżej poznać.
Spakowałam się i w godzinę
później siedziałam już w pociągu relacji Rzeszów-Warszawa. Z rozmazanym
makijażem, musiałam wyglądać żałośnie pukając do drzwi Twojego mieszkania.
Rozluźniłam swoje relacje z rodzicami, więc mieli zdziwione miny, kiedy
wróciłam do nich po naszym rozstaniu. Matka miała zadowoloną minę, jedną z
serii ‘A nie mówiłam’, ojca twarz nawet nie kryła satysfakcji. Na szczęście nie
pytali, dlaczego wróciłam, z jakiego powodu nie jesteśmy już razem. Mimo to,
nie miałam ochoty spędzać z nimi ani minuty. Ich słowa, że na pewno spotkam
kogoś lepszego od Ciebie, działały niczym sól na ranę, na moje zbolałe,
pęknięte serce.
Kładę się do łóżka, w którym
pozostało po Tobie ciepłe miejsce. Zasypiam z myślą, że ja nigdy nie będę taka
jak oni. Nigdy nie będę oceniać ludzi po pozorach, bo one często mylą.
Rano wybieram elegancką sukienkę,
wsiadam do swojego samochodu. Jadę do babci, jedynej osoby w mojej rodzinie,
która jest nam przychylna. Ona zawsze akceptuje moje wybory. Kiedyś powiedziała
mi, że nie wolno kochać rozumem, a duszą i sercem. Bo gdy kocha się rozumem, to
wyrachowanie, a nie miłość.
Przyklejam na twarz sztuczny
uśmiech i wchodzę do domu, od którego aż bije ciepło. Chyba nawet mogę nazwać
to miejsce moim prawdziwym domem. Udaję, że relację między mną a rodzicami są w
jak najlepszym porządku. Łamiemy się opłatkiem wypowiadając sztuczne życzenia.
Słyszę od nich, że powinnam pomyśleć o sobie i swojej przyszłości, więc
najwyższa pora rozejrzeć się za jakimś facetem, który posiada pewny zawód,
otworzyć swoją pracownie, zamiast pracować na czyjś rachunek. Tylko babcia
powiedziała to, co chciałam i powinnam usłyszeć, życząc miłości, zapierającej
dech w piersiach.
Gdzieś pomiędzy kolacją a
pasterką dzwonisz do mnie. Mówisz, że się stęskniłeś, że żałujesz tego, że nie
zabrałeś mnie ze sobą. Na moich ustach pojawia się uśmiech, ale już taki
szczery. Ja też tęsknie. i też żałuję, że nie ma Cię przy mnie. Rozłączam się i wpatruje w gwiazdy. Wiem, że Ty robisz
teraz dokładnie to samo. Wiem, że jesteś daleko ode mnie. Wiem też, że Twoje
serce jest przy mnie.
______________________________________________
hej hej :)
Trochę mnie tu nie było, ale zaczęłam nadrabiać moje zaległości u Was, no i w końcu mam czas po zdaniu sesji na spotkania z przyjaciółmi :D
Bardzo cieszy mnie Wasza obecność tutaj :) Dziękuję Wam bardzo za komentarze :D
Pozdrowienia z miasta siatkarskich Mistrzów Polski
Paulik